Szanowny Blogu, gdybym był pensjonarką zwracałbym się do Ciebie per „kochany pamiętniczku“, ale że grozi mi najwyżej zostanie pensjonariuszem, pozostańmy przy „szanowny blogu“. Przez dłuższy już czas mocno cię zaniedbywałem. Może dlatego, że różne zdarzenia godne zanotowania umieszczałem na Fb. I właśnie przez tę platformę nawiązałem wirtualną znajomość z sympatyczną panią interesującą się, jak ja, pocztówkami z Grodna. Być może będzie z tego „beginning of a beautiful friendship“ – jak mówi Humphrey Bogart w „Casablance“. I to właśnie Ona pisząc: „Szkoda że już nie pisze Pan bloga.„ przyczyniła się do tego, że ze skruchą do ciebie powracam. Dalej pisze moja nowa znajoma, że zdobywszy fotograficzną pocztówkę L.Gelgora (z pałacem Radziwiłłów) zainteresowała się tym fotografem i wiadomości o nim godne byłyby umieszczenia na moim blogu. Z jednej strony tak ale z drugiej Gelgorowi właśnie poświęcam spory rozdział w książeczce, którą właśnie piszę. O pocztówkach i różnych moich z nimi przygodami. Więc jedynie króciutko - Lejb Gelgor, najważniejszy chyba grodzieński fotograf (a było ich sporo) wyjechał z najbliższą rodziną (dzieci oraz żyjący do dziś wnuk Szlomo)w 1936 roku do Palestyny i tam W Ramat Gan prowadził fotograficzny zakład „Gelgor“. Umarł w 1960 r. Jego brat Marcus i kuzyn Mojżesz (też fotografowie) pozostali w Grodnie i zginęli podczas Zagłady. Na dalsze i bardziej szczegółowe informacje czytelnicy mojego bloga będą musieli poczekać. Nie chcę bowiem już teraz publikować fragmenty powstającej właśnie książeczki o roboczym tytule „Kram z pocztówkami“.
Wnuk Gelgora 2
Szlomo, wnuk Gelgora

Na długą pamiątkę

Wpadł mi w ręce plik fotografii z Grodna lat 1941 - 1944. Na niektorych zdjęciach dedykacje, których pisownię wiernie zachowuję. Jak widać wojna wojną a ludzie uśmiechali się do aparatu fotograficznego i wymieniali czułości. Życie ma swoje prawa chociaż obok śmierć i smutek.

Grodno wojna

Kochanej księżnicce Lili od jej pazia - Grodno 31.01.1943
Cioteczce i wujkowi Lola - Grodno 22.06.1944
Na wieczną pamiątke
Najukochańszej mateczce - Grodno 23.01.1943
Leokadia Szarko ur. 25.05.1927 w Grodnie - kl. IVc
Grodno park kochanemu Franusiowi
Mateńce - Lili - Grodno 22.06.1944
Najukochańszej Loli
Na pamiątkę od Irki - Grodno 25.10.1942
Kochanej przyszłej teściowej w dowód wielkiego szacunku ofiaruję swoją maskę - Helka - 26.02.1942
Cioteczce - Lola - 09.08.1943
Kochanej Lolitce od Włady
Kochanej Loli - Lotta - Grodno 20.03.1944
Na długą pamiątkę kochanej Waluni od Lusi - 21.07.1942
Kochanej siostrzycce na pamiątkę od Władzi - Grodno 22.11.1941

Spuścizna kapitana Różyckiego

Po kilkudniowym pobycie w Polsce, jak zwykle, najpierw nadrabianie zaległości w pracy a dopiero potem porządkowanie przywiezionych dóbr. Książki na półkę, grzyby (od Iwony) do spiżarni, dziegielówka cześciowo do lodówki a częściowo do barku. No i pocztówki oraz zdjęcia przywiezione z Polski. Tym razem pokaźną ich część stanowi spuścizna po kapitanie Ludwiku Różyckim, oficerze gospodarczym szpitala garnizonowego III DOK w Grodnie. Przekazał mi te zdjęcia jego wnuk Piotr, co z wdzięcznościa w tym miejscu zaznaczam. Jak się zdążyłem zorientować są w tej grupie zdjęcia z Grodna i okolic. Między innym bardzo ładne zdjęcie pałacu w Świacku (Świącku) autorstwa Nachmana Rubinsteina oraz kilka zdjeć z Druskiennik. Paru zdjęć nie udało mi się jeszcze dokładnie umiejscowić ale i to z czasem nastąpi. Nie wiem jeszcze w ktorym dziale mojej strony internetowej je umieszczę ale myślę że trafią w końcu do IIRP, są przecież z tego okresu. Dostaną osobny numer/kategorię żeby było wiadomo że pochodzą z jednego źródła. A na początek kilka tu, na zaostrzenie apetytu.
Dom OrzeszkowejSwiackZdjecie grupowe, szpital?

Sanatorium dra Blumsztejna

Doktor Blumsztejn byl jednym z bardziej znanych lekarzy w przedwojennym Grodnie. Chirurg w Szpitalu Zydowskim. Oprocz tego byl wlascicielem sanatorium w Druskiennikach.

img004
Kilka lat temu, podczas krotkiego urlopu na Litwie postanowilem to sanatorium odszukac. Budynku juz oczywiscie nie bylo. Ale nie bylo tez problemu z ustaleniem gdzie sie to sanatorium znajdowalo. Swietna lokalizacja, tuz obok centrum i dawnych Lazienek. Niestety w czasie przeszlym. Zaraz po wojnie, w 1946, zostalo rozebrane a na jego miejscu wybudowano upiorne gmaszysko – Sanatorium Belarus. A kilkanascie lat temu, po uzyskaniu przez Litwe niepodleglosci, teren, na ktorym sie znajduje zostal oddany Bialorusi na 100 letnie uzytkowanie.
SAN_BIALORUS_Druskienniki_2SAN_BIALORUS_Druskienniki
Doktor Blumsztejn oraz jego cala rodzina zostali uratowani przez podgrodzienskiego lekarza Antoniego Doche. Po wojnie opuscili Grodno i osiedlili sie w Lodzi. Wkrotce potem doktor Blumsztejn umarl. Pochowany zostal na Zydowskim Cmentarzu w Lodzi. O czasach grodzienskich przed wojna i w czasie Zaglady pisal w swojej ksiazce "Little House on Mount Carmel" jego syn Aleksander, teraz emerytowany profesor w Ameryce.


Historia ze zdjęcia.

Zdjęcie jakich bywa dużo. Już nawet nie pamiętam jak wszedłem w jego posiadanie. Prawdopodbnie eBay. A może Allegro.
IIRP.07.Niemen04.2
"Wisi" na mojej stronie już kilka lat. Całkiem niedawno dostałem mail od wnuka jednego z tych zołnierzy. Tego stojącego. To kapitan Ludwik Różycki, rocznik 1898, oficer gospodarczy w szpitalu garnizonowym III DOK w Grodnie. Wcześniej bronił Lwowa przed Ukraincami za co zresztą został odznaczony. W 1939, po zajęciu Grodna przez Sowietów trafił do niewoli. Przeszedł Kozielsk oraz inne obozy. Po podpisaniu układu Sikorski - Majski w lipcu 1941ego roku miało dojść do unieważnienia paktu Stalina z Hitlerem o unicestwieniu Polski, uznania rządu RP w Londynie i utworzenia w Rosji armii polskiej temu rządowi podległej. Dodatkowo rząd radziecki miał udzielić amnestii wszystkim obywatelom polskim, których więziono na terenie ZSRR. Naprawdę jednak doszło do tego dopiero po wizycie Sikorskiego u Stalina w listopadzie tegoż roku. Kapitan Różycki wstąpił wtedy do armii Andersa i przeszedł z nim całą drogę służąc w kompanii sanitarnej. Do Polski już nie wrócił. Zmarł w 1974 w Wielkiej Brytanii.

Małe zdjęcie a jaka ogromna historia.

Gelgor w Palestynie

Ciągle szukam zdjęć Gelgora robionych w Palestynie. Na poczatek znalazłem jedynie zdjęcie opisane jako
GRADUATING CLASS OF "HAMAMI" SCHOOL RAMAT-GAN PALESTINE 1938 czyli tableau uczniów i nauczycieli palestyńskiej szkoły rocznika 1938. Na odwrocie pieczątka, którą Ruth przetłumaczyła mi na angielski:
Photo-studio "Gelgor" Ramat Gan, Eretz Israel, Bialik street, House of Yakob...


Gelgor

Автусевич Станислав (Автучевич?)

W Słowniku Fotografów Popowa występuje niejaki
Автусевич względnie Автучевич Станислав. Tak samo wymieniany jest na stronie www.rusalbom.ru Jest to oczywista pomyłka.
Udało mi się ustalić właściwe nazwisko tego fotografa. Jego prace są do obejrzenia na stronie NAC. Oto jedna z nich:
SM0_1-U-1447

Problemy ze strona

Wczoraj info od Saszy ze nie otwiera sie strona. Dzis, po interwencji w MacHighway, znowu sie laduje ale jak poprzednio nie otwiera bloga. Sprobuje uaktualnic i zobaczymy co wyjdzie.

Nowi krewni

Przez ostatnie kilka dni nerwowa wymiana maili z Irina z Odessy. Irina, atrakcyjna kobieta (widzialem na Facebooku),
13227714_898665800260109_4630745691128398880_o
mlodsza ode mnie o 20 lat, szukala w internecie Woroszylskich. Jej bacia bowiem byla Woroszylska, corka przybylego do Odessy Michaila. Jakos tak sie stalo ze wygooglowala ksiazke Andrzeja Czarniakiewicza z rozdzialkiem o grodzienskich Woroszylskich. I w ten sposob trafila do mnie. Radosc z obu stron byla duza. Ona cieszyla sie z odnalezienia "kuzyna", ja z tego samego oraz z faktu ze o Michaile ani ja ani moi amerykanscy krewni poza tym ze wiedzielismy ze w ucieczce przed carska sluzba wojskowa, a ta trwala wtedy od 15 do 25 lat, opuscil rodzinne tereny (urodzil sie w Trzyrzeczkach wiec pewnie mieszkal gdzies w tamtej okolicy) i wywedrowal do Odessy. Bylby to nowy slad i informacja o rodzonym bracie mojego pradziadka Jakuba. Niestety radosc trwala krotko. Okazalo sie ze Michail ma zupelnie inne "otczestwo" niz grodzienski pradziadek wiec raczej nie moze byc moim krewnym. Mimo tego zaznajomilem sie z jego prawnuczka i kto wie moze uda sie odwiedzic ja w Odessie i pospacerowac sladami Beni Krzyka i jego bandy.

Ulica Hoovera

Wreszcie dotarł list od Pana Zygmunta. Tym razem niemiecka poczta "dała plamę". List został zarejestrowany miesiąc temu we Frankfurcie i zniknął jak sen jaki złoty. A w liście był drogocenny podarek od Pana Zygmunta. Zdjęcie, na którym mały Zygmuś z mamą wraca z przedszkola ulicą Hoovera. Przedszkole, prowadzone przez Siostry Szarytki, mieściło się przy Horodniczańskiej i tędy wiodła droga do domu na Dominikańskiej. Zygmuś pod krawatem, jak przystało na młodzieńca z dobrego grodzieńskiego domu, z filuternym uśmiechem na ustach. Jakby wiedział, że po zachodzie słońca na Hoovera ustawia się panienki z nieco gorszych domów czyli po prostu Córy Koryntu. Ale raczej uśmiecha się tylko do ulicznego fotografa dumnie trzymając za rękę swoją przystojną mamę.
Wszystko jednak skończyło się dobrze. Zygmuś bez większych przeszkód dotarł na podwieczorek do domu, być może mama dokonała na Dominkańskiej jeszcze jakichś drobnych zakupów a ja szczęśliwie odebrałem na poczcie list z opisaną wyżej zawartością.
IIRP.08.Ulica24